sobota, 18 lutego 2012

Tekst skopiowany z poprzedniego bloga, z dnia 21 lutego 2009

 Noszę moher i jestem z tego dumna, czyli o czapkach "prawdziwych" właśnie...

Ostatnio za oknem Zima króluje sobie w najlepsze, a i "Pan Mróz" ją częściej odwiedza. Mamy więc okazję zaobserwować, szeroki wachlarz zabezpieczeń przed skutkami ich burzliwej przyjaźni chociażby przyglądając się przechodniom na ulicy. Jedni wzorują się na Eskimosach, dla drugich natomiast temperatura na minusie to powód do opalania sobie nerek na zimowym słoneczku lub odmrożenia  niektórych cześć ciała.

Jako zwierzątko od urodzenia ciepłolubne nie potrafię zrozumieć osób, które według swoich subiektywnych kryteriów mają "gorącą krew" i pewne części zimowej garderoby uważają za zbędne ( cóż nietolerancyjna jędza ze mnie). Dla przykładu- wczoraj wybraliśmy się ze znajomymi na dłuższą wycieczkę w celach powiedzmy naukowo-rekreacyjnych. Spotkała nas polska rzeczywistość w postaci: "zima znów zaskoczyła drogowców". Tym razem nie można było odśnieżyć chodników przy głównej drodze, więc brnęliśmy do celu przez zaspy. Kiedy tak pokonywaliśmy przeszkody natury, usłyszałam narzekanie koleżanki, że jest jej zimno i, że jej wieje. Zatrzymałam się zdziwiona, bo z "zimnem" od dawna się nie lubimy, a tego dnia jakoś nie miało ochoty mi dokuczać. Przyglądam się koleżance- ciepła kurtka- jest, rękawiczki- cieplejsze od moich, szaliczek też jakoś się przyplątał, a na głowie kaptur. I tu pies pogrzebany, bo kaptur nałożony tak sobie, a pod nim czapeczki brak...

Nie wyobrażam sobie przeżycia zimy, bez odpowiednio dobranej czapki, więc poszukiwania takowej rozpoczęłam początkiem listopada, zanim pierwszy śnieżek przyprószył okolice za oknem. Towarzyszyły mi uwagi typu "po co marnujesz czas", "do zimy jeszcze daleko", "będziesz się martwić jak zrobi się zimno". Ja natomiast wiedziałam swoje, a mianowicie to, że dobór odpowiedniej czapki wcale nie jest łatwy.

1. wybór odpowiedniego koloru- najlepiej założyć pewną gamę kolorów pasujących nam do czego tam chcemy (kurteczki, płaszczyka itp., itd.). Nastawianie się na jeden kolor sensu większego nie ma, bo albo możemy go nie znaleźć w ogóle, albo będzie w fasonie całkowicie dla nas nieodpowiednim (nikt z nas nie chce wyglądać śmiesznie, prawda).

2. fason- jedyna metoda to chodzić i mierzyć. I tu zaczynają się schody (nie tylko dlatego, że każdy, a w szczególności każda z nas chciałaby w zimowym nakryciu głowy wyglądać co najmniej korzystnie)...
a) czapka zimowa (przynajmniej w moim mniemaniu) powinna zakrywać uszy! Gdyby interesowało mnie ich odmrożenie, albo wizyta u laryngologa z zapaleniem ucha środkowego, to bym tej części ekwipunku zimowego nie szukała.

b) widoczność- bardzo ważna sprawa, zwłaszcza na przejściu dla pieszych (lepiej zauważyć jadący samochód, niż wyjść mu prosto przed maskę, a wszyscy wiemy, że w zimie się ciężko hamuje). Nie wiem, czy to zmowa producentów, czy ich krótkowzroczność, ale większość tych ślicznych czapeczek, które miałam okazję próbować- zarówno w markowych sklepach, jak i na targowych stoiskach, albo zjeżdżała mi z uszu, albo na nos. ...może mam jakąś wyjątkowo niewymiarową głowę... W każdym razie czapka na nosie ogranicza widoczność. Owszem tak popularne czapki smerfowe na niektórych świetnie wyglądają, ale trzeba ja ubrać w ten sposób, że jeśli zasłaniają uszyto tylko w stopniu minimalnym.

c) serwetki i siateczki są dla ozdoby(te pierwsze głównie mebli). Jakkolwiek zgadzam się z opinią, że nakrycie głowy może służyć w niektórych przypadkach tylko i wyłącznie do ozdoby, wiatr we włosach przyjemny jest późną wiosnę i latem, ewentualnie złota jesienią. Wszelkie czapki i kaszkiety z większymi lub mniejszymi przewiewami w zimie ciepła raczej nie otrzymają -been there, done that.

d) cena- kwestia wysoce indywidualna- ja zastosowałam się do przelicznika-  lepiej wydać więcej na zabezpieczenie przed skutkami "Pani Zimy" i "Dziadka Mroza" niż później zasilać konta producentów leków, aptek i lekarzy, co w rezultacie może to być dla nas o wiele bardziej kosztowne.

e) materiał- na końcu wyliczanki- mało istotny dopóki nasze nakrycie głowy jest ciepłe i wygodne. Wełna, czy polar- kwestia gustu.

Kierując się powyższymi kryteriami zostałam właścicielką brązowego kaszkietu, ozdobionego - wyjątkowo-nieobciachowym kwiatkiem. Uszy zakrywa idealnie, pozwalana na noszenie fryzury innej niż włosy rozpuszczone i zapewnia odpowiednią widoczność na drodze. Jestem z niego dumna (potrzeby ściągnięcia z głowy za rogiem nie odczuwam).  Materiał wykonania- moher.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz